Jakoś tak niespecjalnie lubię wieprzowinę i to nie ze względów religijnych, bo ani nie wierzę w Islam ani nie obchodzę Szabatu. Po prostu. Mięso wołowe ładniej mi pachnie, choć niestety trzeba się do niego bardziej przyłożyć, przynajmniej czasowo, żeby było smaczne, a co najważniejsze miękkie. Czasem jednak lubię eksperymenty z mięsem świnki (przepraszam Piggy...) i coś tam zrobię.....
Moim zdaniem wyszło bosko.
Ja dysponowałam domową żurawiną, nie w kulkach, ale w formie przetartej, dlatego na zdjęciach nie widać malowniczych owoców.
Wszystko jedno jaką postać cielesną ma żurawina - efekt smakowy będzie ten sam - czyli arcysmaczny :-)
- 1 polędwiczka wieprzowa
- 1,5 szklanki bulionu - ja dałam warzywny ekologiczny i bez soli
- 2 małe cebule
- 3 łyżki octu balsamicznego
- 4-5 solidnych łyżek konfitury z żurawiny
- pieprz, sól, masło
Polędwiczkę posoloną i popieprzoną, podsmażamy na maśle z każcdej strony. W trakcie smażenia dodajemy pokrojoną dość drobno (ale nie w kosteczkę) cebulę. Mięso i cebulę przekłądamy do garnka, zalewamy bulionem, dodajemy ocet i żurawinę i dusimy pod przykryciem do miękkości. Ostatnie kilka minut mięso gotowało się bez przyrycia, żeby zredukować nieco wodę i zagęścić sos. Ja dusiłam około 40 minut. Mięso przed podaniem kroimy w plastry ulubionej grubości :-) i polewamy sosem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz