Dodatkowo aura zaokienna z sypiącym śniegiem, sugerowała bardziej ciasta o aromacie korzennym niż słodkie kajmakowe mazurki...
I tak minął wtorek, środa w czwartek sypnęło śniegiem i zatęskniłam za szarlotką ;-)
A co tam...
Składniki:
- 100 g zmielonych migdałów
- 400 g mąki pszennej
- 200 g masła
- 200 g cukru
- 2 żółtka
- szczypta soli
- 6 dużych kwaśnych jabłek (u mnie 4 duże ligole)
- 100 g rodzynek
- cynamon (opcjonalnie)
- cukier puder
1/ Z mąki, migdałów, 150 g cukru, soli, pokrojonego masła rozetrzeć ciasto jak na kruszonkę, dodać żółtka i zagnieść ciasto. Jeśli bedzie zbyt sypkie dodać wody lub płynnej śmietanki. Ciasto zawijamy w folię i wkładamy do lodówki na godzinę.
2/ Jabłka obieramy, kroimy w kostkę, dodajemy 50 g cukru, rodzynki. Jeśli jabłka są bardzo soczyste i mają dużo soku jak moje, przesmażamy je krótką chwilę, tak aby puściły nieco soku, inaczej za bardzo zmoczą nam ciasto. Do jabłek jeśli lubimy dodajemy cynamon.
3/ Podgrzewamy piekarnik do 170 stopni.
4/ Z lodówki wyjmujemy ciasto, dzielimy na 3 cześći. Dwoma częściami wylepiamy tortownicę, uprzednio natłuszczoną. Należy wykleić nie tylko spód ale i wysoki brzeg. Ciasto nakłuwamy widelcem w kilku miejscach. Na ciasto wykładamy jabłka.
5/ Pozostałą część ciasta ścieramy na tarce o dużych oczkach i wykładamy na jabłka.
6/ Pieczemy około 1 godziny.
7/ Studzimy na kratce, posypujemy cukrem pudrem.
Na szarlotkę zawsze jest dobra pora :) Pycha!
OdpowiedzUsuń